Gdyby ktoś powiedział ci, że będziesz robić zdjęcia każdego dnia przez pół dekady, uwierzyłbyś? Ja popukałbym się w głowę. Po pierwsze – nie dam rady. Po drugie – nie umiem robić zdjęć. A po trzecie – komu to potrzebne?!
To trzy wymówki, z którymi spotykam się najczęściej, kiedy zapraszam ludzi na Tookapic i proponuję rozpoczęcie projektu 365.
Teraz wiem, że gdybym 5 lat temu skupił się na wymówkach, a nie na nowym wyzwaniu, byłbym dziś innym człowiekiem, w zupełnie innym miejscu. I mam powody by wierzyć, że bez projektu 365 sporo bym stracił.
👉 Jeśli jesteś tu po raz pierwszy i nie wiesz o czym mówię – projekt 365 to proste fotograficzne wyzwanie. Robisz zdjęcia codziennie. Jedną z fotografii każdego dnia publikujesz lub zachowujesz w osobnym miejscu, tak aby po roku stworzyć album 365 zdjęć – każde z innego dnia.
Ten tekst to nie pierwsze moje tego typu podsumowanie. Pisałem już o tym co dał mi projekt 365. Napisałem też obszerny poradnik o tym jak zacząć i jak z powodzeniem ukończyć to fotograficzne wyzwanie.
Dziś podsumowuję nie rok, a pół dekady. Dowiesz się co się w moim życiu zmieniło i tego jaki wpływ na te zmiany miało codzienne fotografowanie.
Oto co dzięki prostemu wyzwaniu udało mi się osiągnąć.
Zanim przejdziesz dalej: W tekście znajdziesz wybrane zdjęcia z mojego projektu 365. Opis pod każdym z nich jest podlinkowany do oryginalnej fotografii wraz z krótką historią danego dnia. Klikaj śmiało!
To jedyny nawyk, który trwał ze mną tak długo
Wraz z pojawieniem się w księgarniach „Siły nawyku” Charles’a Duhigga, rozpoczęła się globalna moda na zmianę przyzwyczajeń. Niedawna premiera „Atomic Habits” James’a Clear’a dodatkowo podsyciła zapał tych, którzy chcą się zmienić na lepsze.
Ale wszyscy wiemy dobrze, że można przeczytać setkę książek na ten temat, a tworzenie dobrych i pozbywanie się złych nawyków wciąż będzie jedną z najtrudniejszych rzeczy jakiej można się podjąć.
Zmiany są kuszące. Zastrzyk inspiracji po przeczytaniu książki, wpisu na blogu czy obejrzeniu video na YouTube pchnie do działania. Ale poddajemy się szybko, kiedy motywacja znika i kiedy okazuje się, że nowy nawyk będzie jednak wymagał nieco wysiłku.
Projekt 365 nie jest pod tym względem wyjątkowy. Wyrobienie nawyku codziennego fotografowania wymaga pracy. Trzeba znaleźć czas i miejsce na fotografię w swoim życiu. Dokładnie tak samo jak czas i miejsce trzeba znaleźć na codzienne treningi, regularne spacery, czytanie co wieczór czy zdrowe żywienie.
Fotografuję od 5 lat. Nie opuściłem ani jednego dnia. Dziś jest mi dużo łatwiej, bo 365 wszedł mi w krew i stał się prawdziwym nawykiem. Ale wciąż zdarzają się momenty, kiedy po prostu mi się nie chce. Brnę dalej, bo wiem, że zmiany wymagają pracy.
Ale są warte wysiłku.
Projekt 365 jest źródłem samodyscypliny i pewności siebie.
Dziś podejmując nowe wyzwanie przez myśl mi nawet nie przejdzie, że „nie dam rady”. No jak, kur** nie dam rady?! Od pięciu lat codziennie fotografuję, obrabiam i publikuję zdjęcia. Jak miałbym nie dać rady, np. z treningami 3 x w tygodniu?
Spacery z rodziną, z psem, wędrówki po lesie, wstawanie o 5 rano, zdrowsza dieta, treningi – to wszystko zrodziło się z projektu 365. Z chęci i możliwości dokumentowania zmian na lepsze.
I przede wszystkim z wiary w siebie budowanej przez lata.
Stworzyłem album, który chce się przeglądać
Przejrzenie mojego fotograficznego zapisu z ostatnich 5 lat zajmuje 10 minut (wiem, bo przejrzałem go po raz kolejny w trakcie pisania tego tekstu). Pomyśl ile zajęłoby przejrzenie twojego archiwum, dzień po dniu z kilku lat. Strzelam, że nie byłoby to 10 minut. Ani nawet 30. Już samo zlokalizowanie zdjęć z ostatnich paru lat potrafi zająć pół dnia.
Wymóg codziennej obróbki, selekcji i publikowania zdjęć sprawił, że na moich dyskach nie ma fotografii, których nie powinno tam być. „Sprzątam” archiwum codziennie, a znalezienie zdjęcia np. z 24 lipca 2017 nie stanowi problemu.
I zajmuje to mniej niż kwadrans każdego dnia.
Nauczyłem się sztuki surowej selekcji i przeszedłem na fotograficzny minimalizm
Jak zareagowałeś ostatnio, kiedy ktoś zaproponował ci „chodź, pokażę ci moje zdjęcia z wakacji”. Mi przed oczami staje wtedy nieuporządkowany folder z 18 gigabajtami nieobrobionych, nieposortowanych zdjęć, z których 95% w ogóle nie nadaje się do pokazywania komukolwiek.
Bleh.
Nie jest tak, że z 7-dniowego urlopu przywożę 7 zdjęć. Ale dokładnie tyle zostawiam po surowej selekcji. I to do tych siedmiu zdjęć wracam regularnie. Pozostałych 8493 nie widziałem od powrotu z wyjazdu (i z dużą dozą pwności przypuszczam, że nigdy więcej nie zobaczę).
Jedno zdjęcie w zupełności wystarcza aby zilustrować dzień. Nie potrzebuję 24 fotek śniadania ani 18 selfie w łazienkowym lustrze.
Dzięki temu, że z każdego dnia wybieram tylko jedną fotografię – stworzyłem album wypełniony tylko zdjęciami, do których warto wracać. Zdjęciami, które są dla mnie ważne.
A dzięki temu, że robię to każdego dnia – bez wyjątku, stworzyłem nieprzerwany zapis mojej codzienności. Dzień po dniu.
Zrobiłem kilka naprawdę dobrych zdjęć
12 dobrych zdjęć w roku to zadowalający wynik.
Ansel Adams
Myk polega na tym, że znacznie łatwiej jest wydobyć te 12 perełek jeśli fotografuje się każdego dnia. Gdyby nie „przymus” codziennego fotografowania, żadne z moich najlepszych zdjęć by nie powstało.
Fotki, które widzisz w tekście to wybrane, ulubione z ostatnich 5 lat. Wszystkie zostały zrobione aparatem, za mniej niż 4000 zł. Ani jedno z nich nie zostało zrobione lustrzanką.
Oczywiście niemożliwym jest robić wybitne zdjęcia przez 365 dni w roku. I tak, gdyby nie projekt 365 nie musiałbym opublikować kilku kiepskich zdjęć, ale też nigdy nie zrobiłbym tych najlepszych.
Wciąż jestem tylko amatorem. Ale tak jak po latach jeżdżenia autem robię to bez zastanowienia, tak samo biorąc do ręki aparat działam właściwie automatycznie.
Na Tookapic jest niewielu zawodowych fotografów. Mimo to, znaczna część publikowanych zdjęć wygląda wyjątkowo profesjonalnie. To zdjęcia zrobione przez amatorów, którzy od miesięcy lub lat szlifują umiejętności.
Bo naprawdę nie trzeba kończyć szkół, kursów ani płacić tysięcy złotych za warsztaty ze znanym fotografem. Aby robić lepsze zdjęcia wystarczy spędzać z aparatem kilka chwil każdego dnia.
I wcale nie musi to być aparat za ogromne pieniądze.
Poznałem swój sprzęt, nauczyłem się nowych technik, zrozumiałem światło i pobudziłem kreatywność
Projekt 365 niejednokrotnie zmuszał mnie do eksperymentowania ze światłem, kompozycją, ruchem. Kiedy o 23:30 przypominasz sobie, że wciąż jeszcze nie masz dzisiejszego zdjęcia – wtedy zaczynasz kombinować. Z takiego kombinowania często wychodzą fotografie, które w normalnych warunkach nigdy by nie powstały.
Spróbowałem swoich sił w prawie każdej dziedzinie fotografii. Od krajobrazów, przez portret aż po fotografię produktową. Musiałem. Tkwiąc w tej samej kategorii przez 5 lat, pewnie bym zwariował.
Przestałem kupować aparaty
Wyleczyłem się z GAS (Gear Acquisition Syndrome), czyli nałogowego kupowania sprzętu w nadziei na poprawienie jakości zdjęć. Projekt 365 uświadomił mi, że najlepszym aparatem jest ten, który mam przy sobie.
Sprzedałem część sprzętu, i kilka obiektywów. Zostawiłem tylko to czego faktycznie używam. I jest tego niewiele. I wcale nie kosztuje dużo. Zestaw, którym fotografuję obecnie (aparat + obiektyw) można kupić za niecałe 3800 zł (nowe), czyli tyle ile pół profesjonalnego obiektywu.
Od niekupowania sprzętu w kieszeni zostaje ok 6000 zł rocznie.
To jak drugie 500+.
Polubiłem niepozowaną codzienność
Jedną z największych wartości projektu 365 jest ta sentymentalna. To pamiętnik. I to pamiętnik dość wiernie oddający rzeczywistość. To nie Instagram, gdzie na każdym kroku celebruje się zajebistość.
Jasne, są w moim albumie zdjęcia pozowane i wypieszczone w Lightroomie do granic możliwości. Ale nie da się być zajebistym dzień w dzień przez 12 miesięcy. I w projekcie 365 to widać. I to jest ok. Przez te 5 lat oprócz kilku bardzo dobrych zdjęć pstryknąłem też parę wstydliwych gniotów.
Jeśli dzień był do bani, to widać to w moich zdjęciach. Jeśli do bani był cały miesiąc, to ostatnie 30 zdjęć pewnie też nie zachwyca. Takie życie. Projekt 365 to nie portfolio.
Robiłem zdjęcia na imprezach, wakacjach i kiedy wszyscy świetnie się bawiliśmy. Ale za aparat chwytałem też kiedy dzieci były w szpitalu, kiedy zalało nam dom i kiedy u psa wykryliśmy kilka guzów.
Projekt 365 to dokument, a nie “the best of życie”.
Mam sporo świetnych zdjęć naszych dzieci
I to nie pstryki komórką z nałożonym filtrem, oblepione stickersami i emoji, ale prawdziwe fotografie. Zdjęcia, które z dnia na dzień mają dla nas co raz większą wartość.
Co roku fotograficznie dokumentujemy urodziny dzieci. Fotki są zawsze w tym samym stylu. W kadrze zmienia się tylko to jak wygląda mały jubilat.
Projekt 365 to świetny sposób aby śledzić jak zmieniają się dzieci, jak dorastają i jak dzięki dzieciakom zmienia się życie wokół nas.
Kiedy zaczynałem fotografować, moja żona nie była nawet w ciąży. Dziś mamy dwóch synów, a bycie rodzicem udokumentowane na zdjęciach.
Widzę zmiany
Tym co zniechęca ludzi do pracy nad sobą jest brak namacalnych zmian. Jeśli postępy są niewidoczne, to motywacja znika. Dzięki dokumentowaniu codzienności nasze postępy widzę bardzo wyraźnie.
Kiedy przeglądam dziś zdjęcia naszego ogrodu sprzed pięciu lat widzę jak wiele pracy włożyliśmy i jak dobry efekt dzięki tej pracy osiągnęliśmy.
Sadzenie pierwszych drzewek, pierwszy grill w ogrodzie, pierwsze koszenie trawnika i pierwsze własnoręcznie wyhodowane pomidory.
Od hałdy gliny porośniętej chwastami do pięknego, wręcz dywanowego trawnika. Od błotnistego bajora przed drzwiami wejściowymi do pięknego podjazdu.
Dziś patrzę na świat inaczej. Codzienność potrafi być niesamowicie fotogeniczna. Dostrzegam piękne kadry w zwykłych, przyziemnych chwilach. Dokumentuję każdy dzień i wracam do tych momentów regularnie.
Pięć lat to dopiero początek
Zbyt wiele dobrego projekt 365 wniósł w moje życie abym teraz miał przestać. Codzienne fotografowanie to część mnie. To nawyk, bez którego nie wyobrażam sobie dnia.
Gdybym pięć lat temu nie wziął do ręki aparatu, nie byłbym dziś tym człowiekiem, którym jestem. A podoba mi się to kim jestem.
Jak zacząć projekt 365?
Wiem, że sporo z Was chciałoby zacząć. Jeśli należysz do tej grupy, zapewne masz przed sobą zestaw wymówek o których wspomniałem na początku tekstu.
Nie dam rady. – tak na początku wydaje się wszystkim tym, którzy z powodzeniem ukończyli wyzwanie. Piszą o tym w komentarzach pod zdjęciem nr. 365. “Nigdy bym nie pomyślał, że dam radę.” Jedyne co różni ich od ciebie to to, że zaczęli.
Nie umiem robić zdjęć. – to dobrze. Im mniej umiesz tym więcej nauczysz się podczas wyzwania. Projekt 365 to nie portfolio. Nikt tu nie wymaga perfekcji. I nie tego powinno się od projektu 365 oczekiwać. Tu kluczem jest konsekwencja.
Gdzie publikować zdjęcia? Nie ważne, czy na Instagramie, Facebooku, Flickr czy nawet offline, na własnym dysku – projekt 365 można prowadzić wszędzie.
Jeśli jednak chciałbyś użyć dedykowanej platformy, to wypróbuj Tookapic. Serwis stworzyłem właśnie po to aby projekt 365 dawał jeszcze więcej radości, a przeglądanie zdjęć było łatwiejsze i jeszcze przyjemniejsze.
Tookapic to też społeczność pozytywnie zakręcona na punkcie fotografii. Jest nas już ponad 10.000 i każdego tygodnia dołączają kolejni. Wszystkim nam przyświeca wspólny cel. Jedno zdjęcie każdego dnia.