• Przejdź do głównej nawigacji
  • Przejdź do treści
PWLK logo

Paweł Kadysz

Produktywność, dobre nawyki, zarządzanie czasem, life-hacking. Nowy tekst w każdy wtorek.

  • Kursy i eBooki
  • ⭐️ ‎‏‏‎ ‎Aplikacje
  • Mailing
  • Artykuły
  • Kontakt
  • Twoje konto
  •  

Od czego zacząć pracę nad produktywnością

Paweł Kadysz

Miliony osób wciąż zmaga się z niską produktywnością. A przecież dostęp do wiedzy jest dziś łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Półki w księgarniach uginają się od poradników na ten temat. W sieci roi się od darmowych odpowiedników, często dużo lepiej opracowanych niż to co znaleźć można w książkach.

Być może przeczytałeś kilka takich poradników. Być może skończyłeś kilka książek na ten temat. Dlaczego nic do tej pory “nie zaskoczyło”? Dlaczego wciąż tkwisz w tym samym miejscu?

Einstein twierdził, że “szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. Coś więc trzeba zmienić. Pytanie – co?

Bardzo możliwe, że popełniasz te same błędy, które popełniałem ja. Poniżej opisałem moją drogę. Oto co zrobiłem, żeby odbić się z dna.


Przestałem mówić “to nie dla mnie”

Wyobraź sobie, że ktoś zdradza ci swój sposób zarządzania projektami. Trafiłeś na bloga o oszczędzaniu pieniędzy. Może przeczytałeś gdzieś o tym jak skutecznie wysprzątać mieszkanie. A może widziałeś video, w którym ktoś wymienia pięć sposobów na to jak przestać prokrastynować.

Oglądasz, czytasz. Jesteś pod wrażeniem.

Na koniec stwierdzasz: “To się u mnie nie sprawdzi”.

No tak.

Masz przecież trójkę dzieci, męża, trzy żony, jednego psa, dwie lewe ręce i mało czasu. Do tego płaskostopie, dom na przedmieściach, problemy ze słuchem, wkurzających sąsiadów, kac morderca, kredyt hipoteczny, szefa z wybujałym ego, żółtego Volkswagena i lewą górną szóstkę do leczenia. A na dodatek, twoja mama mieszka w Chicago.

Wszystko może stać się wymówką jeśli naprawdę jej szukasz.

Zastanów się więc, czy aby na pewno chcesz coś poprawić, czy tylko szukasz usprawiedliwienia aby dalej w najlepsze celebrować status quo.

Nie dowiesz się czy dany sposób się u Ciebie sprawdzi dopóki go nie wypróbujesz.

Daj mu szansę.

Sam popełniłem ten błąd wielokrotnie. Przegrywałem z samym sobą zanim w ogóle zdążyłem ustawić się na linii startu.

Wszystko zmieniło się, kiedy przestałem mówić “to nie dla mnie” i zacząłem po prostu wdrażać wskazówki, które znalazłem w książkach i w sieci. Nawet te, które były naprawdę dziwne.

A właściwie to szczególnie te dziwne. Im dziwniejsze, tym skuteczniejsze. Te, na myśl o których marszczyłem brwi popchnęły mnie do przodu najmocniej.

Oczywiście były wśród nich takie, które zupełnie się nie sprawdziły ale dopiero teraz mogę stwierdzić to ze 100% pewnością.

Odwlekasz to co masz zrobić? 😬

Wiesz co masz zrobić. Nie robisz. A potem masz wyrzuty sumienia, że nie robisz tego co powinieneś? Dowiedz się jak przestać prokrastynować i skutecznie pokonywać wewnętrzny opór przed działaniem.

Sprawdź Antyprokrastynację

Przestałem szukać idealnego narzędzia

Jeśli produktywność, to aplikacje to-do, prawda? Jedna synchronizuje się z kalendarzem. Inna pozwala udostępniać zadania całej rodzinie. Ale potrzebujesz takiej, która robi te dwie rzeczy na raz. Później dopiero zastanowisz się jak przekonać do jej używania Żonę i dzieci.

A może lepsza będzie aplikacja, która mierzy czas wykonywania zadań. Zdajesz sobie przecież sprawę jak ważnym jest wiedzieć na czym upływa twój czas. A czas to pieniądz. Dobrze się składa, bo akurat ta aplikacja liczy dolary, które zarobisz pracując nad danym taskiem. Marzenie!

Problem w tym, że działa tylko na twoim zegarku, który niestety właśnie się rozładował, więc nie wiesz w sumie nad czym powinieneś pracować, ani ile zarobisz.

O! Ta za to jest fantastyczna. Przypomina o zadaniach w oparciu o to, gdzie akurat jesteś. Ale nie obsługuje Pomodoro. Czyli jednak badziew.

Kolejna, bardzo obiecująca. Prawie idealna… ale nie ma dark-mode, więc nic z tego. Przecież nie chcesz sobie wypalić oczu podczas wieczornego planowania.

W innej twórcy uznali, że tagi powinno zastąpić się etykietami. Bez sensu.

Ok, znalazłeś jeszcze jedną. Wydaje się mieć wszystko czego potrzebujesz. Nawet niedrogo $19.99/mo. Tylko czy ta sprawdzi się przy Getting Things Done, o którym słyszałeś tyle dobrego?

Nie? Ok, czyli odpada.

Zaraz, GTD i tak jest zbyt skomplikowany jak na twoje potrzeby. Kanban! Kanban na pewno będzie lepszy. Tylko jak nazwać kolumny na tablicy. Musisz to przemyśleć.

Zaplanuj research na ten temat. A jak planowanie, to może time-blocking? Potrzebny będzie kalendarz.

Tylko który wybrać? Z powiadomieniami czy bez powiadomień? Jakto ten nie obsługuje Emoji?!

Czas na pracę głęboką oznaczać na czerwono czy żółto?

Research. Więcej researchu!

No i jeszcze taki fizyczny kalendarz, bo wiesz że papier nie wybacza. Na ścianę, do kieszeni, do nesesera czy na lodówkę? Na ścianę! Taki jak miał Jerry Seinfeld. Nie jesteś co prawda światowej sławy komikiem, ale wierzysz w zasadę “Don’t break the chain.”

Tylko jest pewien problem. W małych polach kalendarza notatki się nie zmieszczą. A wiesz przecież, że powinieneś zapisywać wszystko.

Potrzebny będzie notes.

Koniecznie ze skórzaną okładką, koniecznie w kropki i z miejscem na datę w rogu każdej kartki. Nie za duży i nie za mały. Ma się mieścić w kieszeni.

Albo nie. Niech to będzie fizyczny notes, który synchronizuje się z tym wirtualnym. Dzięki temu będziesz miał jeszcze jedno miejsce, w którym zapiszesz zadania, pomysły i notatki o których zapomnisz.

Cholera. Na 43 stronie notesu zrobiłeś literówkę. Trzeba skreślić całe słowo. Jak to teraz wygląda?!

Zapisz sobie [x] Kupić nowy notes.

To nie twoja wina

Według badań nasze mózgi uwielbiają nowości. A odkrycie świeżego narzędzia czy systemu funduje nam zastrzyk dopaminy.

A na dodatek szukanie “lepszych” rozwiązań to świetny pretekst aby odłożyć faktyczną pracę na później i się nie zmęczyć. Oszczędzanie energii to jest to co mózgi lubią najbardziej.


Postępuję zgodnie z instrukcją

Masz w rękach książkę. Światowy bestseller. “Life-changing method”. Autor dostał Nobla za wynalezienie leku na prokrastynację. Miliony sprzedanych egzemplarzy. Metody potwierdzone setkami badań i testów.

Ego jednak uporczywie próbuję cię przekonać, że ty z całą pewnością wiesz lepiej.

Powiedzmy, że odkrywasz Getting Things Done Davida Allena. Jeden z najpopularniejszych systemów zarządzania zadaniami ale też wcale nie najprostszy.

Zabierasz się za wdrażanie. Jedną ze składowych systemu jest cotygodniowy przegląd zadań. Zajmuje sporo czasu, ale w książce opisywany jako niezwykle istotny.

I nie bez powodu.

Ktoś spędził nad opracowaniem systemu całe lata, przetestował to na sobie i tysiącach innych osób, przeprowadził badania i spisał dokładną instrukcję krok po kroku.

Jeśli mimo tego decydujesz się pominąć jeden z (kluczowych) kroków, nic dziwnego, że u ciebie system się nie sprawdza.

To tak jakbyś miał przed sobą przepis na pieczoną kaczkę. Zamiast jednak piec postanawiasz usmażyć, zamiast kaczki… sojowe kotlety. Po czym stwierdziłbyś, że ten przepis na pieczoną kaczkę się jednak nie sprawdził.

Getting Things Done nie wybrałem przypadkowo. To był pierwszy system, który wdrożyłem od początku do końca trzymając się wszystkich wymienionych w książce zasad.

Nie jest to system idealny dla mnie. Ale był pierwszym, który zadziałał.

Przypadek?


Trzymam się jednego systemu

Czy wiesz, że kiedy zaczynasz ćwiczyć potrzebujesz około 4 tygodni regularnych treningów, zanim zaczniesz dostrzegać zmiany w swoim ciele? Twoi najbliżsi natomiast nie zauważą nic przez pierwsze 8 tygodni.

Podobnie jest z systemami produktywności. Jeśli nie dasz mu czasu, nie będzie w stanie uwolnić swojego potencjału w całości.

Do systemu trzeba się przyzwyczaić, a jego stosowanie musi wejść w nawyk. Zanim stwierdzisz czy jest dla ciebie przejdź przez cały proces. Kiedy po wykonaniu dwóch pierwszych kroków nie zauważyłeś przełomu to jeszcze nie jest powód do stwierdzenia, że system nie działa.

Przez pierwszy tydzień używania Getting Things Done nie widziałem poprawy. Dopiero po 5-6 tygodniach okazało się że w ciągu ostatnich 30 dni osiągnąłem więcej niż w ciągu poprzednich 90.

Dopiero wtedy, kiedy poznałem dogłębnie jak działa GTD i dlaczego jest tak skuteczny, zacząłem doprawiać pieczoną kaczkę po swojemu. Znalazłem miejsca, w których system można usprawnić tak aby lepiej sprawdzał się w moich warunkach. Ale nie grzebałem w przepisie dopóki nie byłem pewny że znam go na pamięć.


To maraton, nie sprint

Dziś używam kombinacji zmodyfikowanego pod siebie GTD z innymi systemami. Moja produktywność potrzebowała wielu tygodni pracy. Efekty nie pojawiły się od razu.

Magiczny sposób, który z dnia na dzień sprawi, że przestaniesz prokrastynować i nagle się ogarniesz nie istnieje. Szukanie takich jednorazowych trików nie ma najmniejszego sensu.

“Ten jeden trik, sprawi że…” to mrzonka.

Wszystko jedno czy odkryłeś właśnie personal kanban, Getting Things Done, metodę Ivy Lee, time blocking czy Pomodoro – zasady są te same:

  1. Daj szansę i spróbuj.
  2. Pokornie wdrażaj według instrukcji.
  3. Używaj dłuższy czas zanim ocenisz skuteczność.
  4. Dopiero wtedy łam zasady i dostosuj system “pod siebie”.
  5. Olej nowe narzędzia. Używaj tych, które znasz.

Czy to proste? No pewnie! Łatwe? Ani trochę. Skuteczne? Cholernie. Ale kto wie, bardzo możliwe że właśnie pomyślałeś “to nie dla mnie”.

Odwlekasz to co masz zrobić? 😬

Wiesz co masz zrobić. Nie robisz. A potem masz wyrzuty sumienia, że nie robisz tego co powinieneś? Dowiedz się jak przestać prokrastynować i skutecznie pokonywać wewnętrzny opór przed działaniem.

Sprawdź Antyprokrastynację

W kategorii:Produktywność Tagi:aplikacje, getting things done, gtd, narzędzia, produktywność, system, zmiana

Copyright © 2025 · Regulamin | Polityka Prywatności | Twoje konto